Czarny proch, używany w europejskiej technice wojskowej już od połowy XIV wieku, znalazł po raz pierwszy zastosowanie w górnictwie 8 lutego 1627 roku w okręgu górniczym Bańskiej Szczawnicy. Korzyści spłynęły przede wszystkim na właścicieli kopalń. Górnik musiał wykonać otwory strzelnicze ręcznie, zaś strzelanie pod ziemią było o wiele bardziej niebezpieczne niż powszechnie dotąd stosowane kruszenie skał za pomocą ognia. Używanie prochu strzelniczego zaczęło się upowszechniać dopiero w końcu XVII wieku i odtąd wiercenie i strzelanie coraz częściej zastępowało urabianie perlikiem i żelazkiem. Na razie jednak górnicy wciąż nie mogli wedrzeć się głębiej do wnętrza Ziemi, toteż poświęcili teraz więcej uwagi tym rudom, które towarzyszą srebru i które przez stulecia wyrzucano na hałdy, uważając je za bezwartościowe. Już Petrus Albinus w wydanej w roku 1590 Miśnieńskiej kronice górniczej napisał, że gwarkowie uważają, jakoby srebro powstało z bizmutu. Nazywali go też dlatego ?matką srebra” lub ?domem srebra”. Bizmutem posługiwano się początkowo w lecznictwie, pozostającym jeszcze pod wpływem wielkiego Paracelsusa. Z mniejszą atencją wyrażali się górnicy o ?złodziejach srebra” ? kobalcie i niklu, które ich zdaniem duch kopalni tylko dlatego po- wtykał do rudnych żył, aby wystrychnąć gwarków na dudka. Zmieniło się to dopiero wówczas, gdy około roku 1600 Krzysztof Schurer, pracujący wówczas w hucie szkła w Oberschlema w Rudawach, wykrył, że przez dodanie rudy kobaltu do masy szklanej otrzymuje się szkło cudownie zabarwione na niebiesko.

Aby wiedzieć więcej..
Górnictwo we Freibergu, zapoczątkowane przez gwarków z Gosslaru około roku 1168, związane jest ponoć z woźnicą z Halle, furmaniącym solą, który znalazł wychodnię rudnej żyły w koleinie pozostawionej przez jego wóz. Z powstaniem górnictwa w Górnym Harcu, datowanym na rok 1200, łączy się z kolei legendarnych ?Wenecjan” czy też ?Walów”, przemierzających wówczas ziemie niemieckie w poszukiwaniu skarbów. Obfitość legend jest zrozumiała, prawie zawsze bowiem jedynie szczęśliwy traf sprawiał, że dochodziło do udostępnienia nowych złóż kopalin. Wciąż jeszcze nie znano pewnych naukowych metod ich poszukiwań. Pierwsze rękopiśmienne dzieła górnicze, jak na przykład De mineralibus słynnego scholastyka Alberta Wielkiego, a w późniejszym czasie dzieło szwedzkiego zakonnika Piotra Manssona, powstały za klasztornymi murami. Swój wielki czas przeżywali różdżkarze. Gdy przednia część rozwidlonej gałązki, którą trzymali luźno między palcami, odchyliła się, była to ich zdaniem oznaka, że znaleźli żyłę kruszcową lub wodną. Czarodziejska witka miała nawet wskazywać kierunek pęknięć skał i żył. W wielu miejscach górnicy ograniczali się do odkrywkowej eksploatacji skarbów ziemi zalegających blisko powierzchni, ujawnionych w wyniku płytkiego przekopywania gruntu. Wydobyte minerały stanowiły co prawda przypisaną prawem własność duchownych lub świeckich panów feudalnych, jednakże gwarkowie nie byli już niewolnikami ani też przestępcami skazanymi na pracę w kopalni, jak w starożytnym Egipcie, Grecji czy Rzymie.

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.